Mason - Impervious
- Szczegóły
- Kategoria: Recenzje
- Utworzono: poniedziałek, 25, grudzień 2017 21:18
- Arek
1. Eligos 2. Burn
3. Tears Of Tragedy 4. The Afterlife
5. Impervious 6. Cross This Path
7. Sacrificed 8. Hellbent On Chaos
9. Created To Kill
Mason - Impervious
Mason 2017
Muzycznie Australia kojarzy się przede wszystkim z AC/DC no i może z INXS lub Kylie Minogue. Jednak nie można powiedzieć, że Australijczycy w thrash metalu wypadli sroce spod ogona. Takie zespoły jak Hobbs' Angel Of Death, Deströyer 666, czy ostatnio King Parrot potrafiły odcisnąć własny styl w tym gatunku. Czy Mason będzie miał taką moc? Wydaje mi się, że jeszcze nie dziś. Wydany w tym roku "Imepervious" to niezłe pierdolnięcie, ale do tronu jeszcze kroczek. Te 36 min. tak kopie, że już po pierwszym przesłuchaniu trzeba lizać rany przez tydzień. Na tą chwilę jest to świetnie zagrany amerykański thrash rodem z Bay Area podładowany australijskim ADHD. "Imepervious" jest ich drugim albumem i choć ostatnio zespół zaliczył małą przebudowę, to największe zmiany pojawiły się w warstwie graficznej - nowe logo i cover, a skoro autorem obrazu został Eliran Kantor, to chyba już nic więcej nie muszę wyjaśniać.
Mason bazuje na energetycznym, gitarowym thrash metalu bez żadnych skoków na boki. Otwierający Eligos z Burn są zaledwie zarzewiem tego co przynosi Tears Of Tragedy. Ten utwór wzbogacony teledyskiem odpowiada za promocję albumu. Kaskady szybkich riffów wzbogacone są świetnymi solówkami. Doskonały kawałek na koncerty! Choć analogicznie można by napisać o wszystkich pozostałych, to potwierdzam trafność jego wyboru do zadań promocyjnych. Podobną magię odnajduję jeszcze w tytułowym Imepervious, Cross This Path oraz w najdłuższym i kończącym płytę Created To Kill. Tymi kilkoma zdaniami mógłbym już właściwie zakończyć tą recenzję, ale nie krzywdźmy pozostałych utworów. Przypuszczam, że pośród osób, które przesłuchały "Imepervious" są takie, dla których tak zwanym killerami będą Burn, Testament-owy i nieco wolniejszy od pozostałych The Afterlife, rytmiczny Sacrificed, czy może perkusyjny Hellbent On Chaos. Zapytacie czym spowodowane są moje przypuszczenia, a no tym, że to bardzo wyrównana płyta, trudno w niej szukać słabych punktów, bo i po co? To jest muza, która niesie ze sobą kawał rozrywki, więc słuchajmy jej i bawmy się w najlepsze. Przed zakończeniem tego recka chciałbym jeszcze na sekundę wrócić do Cross This Path, który wraz z koncertowym teledyskiem również promuje tą płytę. Tu także ustrzelono dychę wybierając ten kawałek. On wręcz wybucha energią, a pojedynek na solówki w drugiej części utworu, to czyste thrash metalowe złoto.
Ta dynamiczna muza buja, że aż miło. Już żałuję, że jeszcze nie trafiłem na ich koncert, bo ten materiał znakomicie sprawdzi się pod sceną. Te szybkie numery samoczynnie mogą wzniecić porządny młyn, a łeb machinalnie się kiwa już po pierwszych rytmach. Thrash podany przez tych chłopów rozpalonych australijskim słońcem kopie jak młody rozwścieczony źrebak, lecz wydaje mi się, że eksplozja tego wulkanu jeszcze nie nastąpiła. Czekam i zacieram łapska, bo właśnie taki energetyczny thrash lubię. Mam nadzieję, że wraz z następcą "Impervious" Mason powróci do Polski i będę mógł ruszyć swe stare dupsko. Na razie odsyłam wszystkich do samodzielnie wydanego i sprzedawanego "Impervious".
https://www.facebook.com/masonofficialband/ , http://masonofficialmetal.com/
Arek